Oasis – Czarna sukienka z bufiastymi rękawami w sklepie ASOS. Zakup niezbędne produkty na ten sezon i skorzystaj z kilku opcji dostawy oraz zwrotów (obowiązują warunki). Najlepsza odpowiedź (*)(*)(*) odpowiedział(a) o 15:38: Marzenia :Mieć przyjaciółkęZostać na Zielonym WzgórzuNiemieć piegówNiemieć rudych włosówInaczej wyglądać Mieć suknie z bufiastymi rękawamiZostać nauczycielką Tyle pamiętam :) Odpowiedzi Anula* odpowiedział(a) o 15:35 Ania marzyła o przyjaciółce od serca (nie miała swojej , była wymyślona) , marzyła o własnej rodzinie i domku , nie miała rodziców , ponieważ zmarli oni gdy była mała . Marzyła , aby zostać nauczycielką . A także o pięknej sukni z bufiastymi rękawami . Mam nadzieję , że pomogłam ! Hmm..Chciała chyba zostać aktorką...lub nauczycielką..Nie pamiętam czytałam to 4 lata temu : /A kiepską mam pamięć. Gacek511 odpowiedział(a) o 14:44 Marzenia :Mieć przyjaciółkęZostać na Zielonym WzgórzuNiemieć piegówNiemieć rudych włosówInaczej wyglądaćMieć suknie z bufiastymi rękawamiZostać nauczycielką ;D mieć przyjaciółkę od sercazostać nauczcielką nie miec rudych włosów i piegówmieć sukienkę z bufiastymi rękawami mieć rodzinepamiętam tyle miałam to 3 lata temu ada_h12 odpowiedział(a) o 15:32 chciała zostać nauczycielką , marzyła że by maryla jej nie oddała z powrotem do sierocińca w nowej szkoci i żeby nie mieć rudych włosów Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub c) okrążenie ogrodu na jednej nodze. d) wejście na wysoki płot. 9) Ania dostała sukienkę z bufiastymi rękawami od: a) Maryli. b) Diany. c) Gilberta. d) Mateusza. 10) Przedmiotem, który sprawiał Ani największe trudności w szkole, była: a) geografia. b) geometria. c) ortografia. d) łacina. 11) Podczas koncertu w hotelu Ania: a
Autor książki: Lucy Maud Montgomery Czas akcji: ll połowa XlX wieku. Akcja odnosi się do pięciu lat życia Ani Shirley. Miejsce akcji: mała miejscowość Avonlea, znajdującej się na Wyspie Księcia Edwarda, na Zielonym Wzgórzu, w Białych Piaskach, w Carmody. Bohaterowie: Ania Shirley, Maryla Cuthbert, Mateusz Cuthbert, Diana Barry, Gilbert Blythe, Małgorzata Linde, panna Stacy, pani Allan, Karol Sloan, Josie Pye Pytania: Kim byli dla siebie Maryla i Mateusz Cuthbert? Jak zawód mieli rodzice Ani? Jak nazywała się przyjaciółka Ani? O kradzież jakiego przedmiotu zostaje oskarżona Ania przez Marylę? Czego dodała Ania do tortu? W jakich okolicznościach Ania złamała nogę w kostce? Na jaki kolor Ania pofarbowała sobie włosy? Z kim rywalizowała Ania w nauce? Gdzie kontynuowała naukę Ania po ukończeniu szkoły w Avonlea? Na jaką chorobę umarł Mateusz? Na wieść o jakim wydarzeniu, Mateusz umiera? Jaki klub założyły dziewczęta z Avonlea? Co, zamiast soku Ania podała Dianie podczas podwieczorku? Skąd przybyła Ania na Zielone Wzgórze? Komu Ania uratowała życie? Na jaką chorobę zachorowała Minnie May? Jakie imię chciała mieć Ania? Jak miała na imię mama Ani? Jak miał na imię tata Ani? W jakim miesiącu urodziła się Ania? Gdzie urodziła się Ania? Na jaką chorobę zmarła mama Ani? W jakim wieku była Ania, gdy umarła jej mama? Na jaką chorobę zmarł tata? Kto uszył dla Ani sukienkę? Co podarował Mateusz Ani na Boże Narodzenie? Co dostała Ania w prezencie na Boże Narodzenie? Co się stało z broszką Maryli? Czym naraził się Gilbert Blythe Ani? Kim dla Ani były Katie i Violetta? Nazwa ulubionej zabawy dzieci z Avonlea. Kim chciała zostać Ania, gdyby była mężczyzną? Kto zdobył stypendium Avery’ego? O jakiej sukience marzyła Ania? Odpowiedzi: Rodzeństwem Byli nauczycielami Diana Barry Broszki środek przeciwbólowy Spadła z dachu Zielony z Gilbertem w seminarium dostał zawał serca o upadku banku Klub Literacki Wino porzeczkowe Z sierocińca Minnie May Na krup Kordelia Berta Walter W marcu W Bolingbroke, w Nowej Szkocji Na Febrę Miała trzy miesiące Na Febrę, cztery dni po mamie Ani Pani Małgorzata Linde Sukienkę Sukienkę i pantofelki z koźlęcej skórki, ozdobione kokardkami Zaczepiła się o szal Nazwał ją „marchewką” Wymyślonymi przyjaciółkami „podpuchy” Pastorem Ania Z bufiastymi rękawami
Plan wydarzeń 1.Pomyłka 2.Decyzja Maryli 3.Awantura z panią Linde 4.Przyjaźń z Dianą 5.Wrażenia ze szkoły 6.Niefortunny podwieczorek 7.Uratowanie życia Minnie 8.Spotkanie z ciotką Józefiną 9.Suknia z bufiastymi rękawami 10.Walerianowe ciasto 11.Niesłuszne oskarżenie 12.Farbowanie włosów 13.Przygoda na rzece 14.Przygotowywania Ani do egzaminu 15.Upragnione stypendium 16.Nagła
ROZDZIAŁ VI. Mateusz rzecznikiem bufiastych rękawów. Wszedłszy do kuchni, o zmroku chłodnego, szarego wieczoru grudniowego, Mateusz zasiadł w kącie obok skrzyni z drzewem, aby ściągnąć z nóg ciężkie swe buty. Nie miał pojęcia o tem, że Ania z kilku koleżankami powtarzały w bawialce dialog z „Królowej Elfów“. Właśnie przebiegły gromadką przez przedpokój i weszły do kuchni, śmiejąc się i gawędząc wesoło. Nie zauważyły Mateusza, który nieśmiało usunął się w cień poza skrzynię z butem w jednej dłoni, a pachołkiem do butów w drugiej, i ukradkiem przyglądał się dziewczynkom, które, kładąc na siebie płaszczyki i mufki, rozprawiały o dialogu i o koncercie. Ania stała pośród nich, zapalona, z roziskrzonym wzrokiem, jak one wszystkie. Lecz Mateusz zauważył nagle, że było w niej coś różniącego ją bardzo od towarzyszek, i, jak mu się wydawało, coś takiego, co nie powinno było istnieć. Wszakże Ania posiadała jaśniejszą cerę, większe, bardziej błyszczące oczy i delikatniejsze rysy od tamtych. Nawet nieśmiały, niezbyt spostrzegawczy Mateusz zauważył te szczegóły. Jednak różnica, która go uderzyła, miała inne źródło. Na czemże ona polegała? Pytanie to prześladowało Mateusza jeszcze długo potem, kiedy dziewczęta parami odeszły, a Ania, samotna, zasiadła do książki. Nie chciał mówić o tem z Marylą, która, był pewnym, uśmiechnie się pogardliwie i zauważy, iż jedyna różnica, jaką widzi pomiędzy Anią i jej koleżankami, jest ta, że one nieraz milczą, gdy Ania bezustannie miele językiem. Takiego wyjaśnienia Mateusz nie pożądał. Ażeby swobodnie zastanowić się nad tą sprawą, uciekł się Mateusz tego wieczoru do swej fajki, jak zwykle ku wielkiemu niezadowoleniu Maryli. Po dwugodzinnem paleniu i namyśle Mateusz wreszcie rozwiązał to pytanie. Oto Ania nie była ubrana jak inne dziewczęta! I im dłużej rozmyślał, tem pewniej dochodził do wniosku, że Ania nigdy dotąd nie bywała tak ubierana, jak inne dziewczęta, nigdy, od chwili przybycia na Zielone Wzgórze. Maryla sprawiała jej sukienki z gładkich, ciemnych materjałów, wszystkie skrojone wedle jednego, bardzo prostego fasonu. Mateusz nie miał pojęcia o tem, co jest modne lub niemodne, lecz oto zwrócił uwagę, że rękawy u sukni Ani nie były wcale podobne do rękawów innych dziewcząt. Przypomniał sobie gromadkę koleżanek, w otoczeniu których widział Anię dzisiejszego wieczoru — wszystkie w jasnych bluzeczkach, różowych, białych, czerwonych i niebieskich — i nie mógł zrozumieć, dlaczego Maryla ubierała Anię stale ciemno i gładko. Zapewne musiało to być słuszne, Maryla wiedziała najlepiej, co czyni, ona wychowywała Anię. Prawdopodobnie rządziła się jakiemiś rozumnemi, nieprzeniknionemi powodami. Lecz cóż byłoby zdrożnego, gdyby dziecko miało jedną ładną sukienkę... coś bodaj w tym rodzaju, jak codzienne ubranie Djany Barry. I oto Mateusz postanowił taki strój kupić dla Ani. Nie może to przecież być uważane za wtrącanie się do nieswoich rzeczy. Za dwa tygodnie nadejdzie Boże Narodzenie. Ładna nowa sukienka będzie bardzo odpowiednim podarkiem na Gwiazdkę. Mateusz z westchnieniem ulgi odłożył swą fajkę i poszedł spać. Następnego popołudnia sam udał się do Carmody dla kupienia owej sukienki. Pragnął czemprędzej zbyć tę sprawę z głowy. Czuł, że nie przyjdzie mu to łatwo. Istniały przedmioty, które Mateusz potrafił kupić i ocenić nie gorzej od niejednego kupca, lecz w tym wypadku wiedział doskonale, że gdy będzie chodziło o kupno sukienki dla dziewczęcia, znajdzie się na łasce sprzedającego. Po długich rozmyślaniach Mateusz postanowił pójść do sklepu Samuela Lawsona zamiast do Wilhelma Blaira. Co prawda, Cutbertowie zawsze załatwiali wszelkie zakupy u Wilhelma Blaira. Było to równie naturalne, jak należenie do kościoła prezbiterjańskiego lub głosowanie za kandydatem konserwatywnym. Lecz w sklepie Blaira zdarzało się nieraz, że dwie córki właściciela usługiwały kupującym, a Mateusz lękał się pań sklepowych, jak ognia. Ostatecznie spróbowałby pomówić z niemi, gdyby dokładnie wiedział, czego chce i mógł to określić, ale w danym przypadku, wymagającym porady i objaśnienia, Mateusz wolał mieć do czynienia z mężczyzną. Pójdzie więc do Lawsona, gdzie sam właściciel lub syn jego obsługują klientów. Niestety! Mateusz nie wiedział wcale o tem, że wobec ostatnio wzmożonego ruchu w sklepie, Lawson przyjął sklepową. Była to siostrzenica jego żony, panna ubrana bardzo szykownie, o wysokiem uczesaniu à la Pompadour, dużych, żywych oczach i bardzo głośnym, onieśmielającym śmiechu. Ubrana zręcznie, na rękach miała wiele bransoletek z wisiorkami, które brzęczały, błyszczały i dzwoniły przy każdym jej ruchu. Gdy Mateusz wszedł do sklepu, zmieszał się niezmiernie, zastawszy tę damę tutaj, a brzęk bransoletek oszołomił go do reszty. — Czem mogę dziś panu służyć, panie Cutbert? — spytała panna Lucylla Harris, nagle, bez ceremonji, oparta obu rękami na ladzie sklepowej. — Czy pani ma... ma... czy są grabie ogrodowe? — wyjąkał Mateusz. Panna Harris spojrzała na niego trochę zdziwiona, niezupełnie pewna, czy dobrze zrozumiała, że ktoś w połowie grudnia zapytuje o grabie ogrodowe. — Zdaje mi się, że zostały nam jedna czy dwie sztuki — rzekła — lecz znajdują się na strychu w składzie. Pójdę się przekonać. Podczas jej nieobecności Mateusz postarał się skupić swoją rozproszoną uwagę. Kiedy panna Harris powróciła z grabiami i uprzejmie spytała: — Czem mogę jeszcze służyć, panie Cutbert? Mateusz zebrał całą odwagę, jaką posiadał, i rzekł: — A więc, ponieważ mi pani przypomniała, chciałbym dostać... to jest... rozumie się... chciałbym kupić... trochę nasion traw... Panna Harris słyszała, iż Mateusza nazywali oryginałem; obecnie przyszła do wniosku, że to skończony warjat. — Nasiona sprowadzamy tylko na wiosnę — zauważyła wyniośle. — Obecnie nie posiadamy żadnych na składzie. — Bez wątpienia, bez wątpienia... słusznie pani mówi — wyjąkał nieszczęśliwy Mateusz, chwytając grabie i zwracając się ku drzwiom. Lecz na progu sklepu przypomniał sobie, że nie zapłacił i powrócił. Podczas gdy panna Harris obliczała resztę, zebrał siły do ostatniej rozpaczliwej próby. — Tak... jeśli nie zrobię tem wiele kłopotu... muszę... to jest... chciałbym prosić... o cukier. — Jaki? biały? czy ciemny? — O... zapewne... ciemny — odrzekł Mateusz słabym głosem. — Oto jest jeszcze pozostała beczułka — wskazała panna Harris, pobrzękując bransoletkami. — Jest to jedyny gatunek, jaki posiadamy, białego narazie nie mamy. — Poproszę... poproszę o dwadzieścia funtów tego gatunku — rzekł Mateusz, któremu wielkie krople potu wystąpiły na czoło. Biedny Mateusz przebył już połowę powrotnej drogi do domu, zanim odzyskał panowanie nad sobą. Było to okropne przejście, lecz uważał, iż zasłużył na nie za niegodny czyn, jakiego się dopuścił, poszedłszy do obcego sklepu po zakupy. Za powrotem do domu umieścił grabie w wozowni, zaś cukier zaniósł Maryli. — Ciemny cukier! — wykrzyknęła Maryla. — Pocóżeś tyle kupił? — Wiesz dobrze, że używam go tylko dla pastucha i do serów owocowych. Jerzy już dawno odszedł, a sery także leżą od kilku tygodni gotowe. To nie jest dobry gatunek cukru, ordynarny, a taki ciemny! William Blair zwykł mieć lepsze gatunki. — Tak... sądziłem, że się przyda — rzekł Mateusz, pragnąc zatrzeć nieudaną wycieczkę. Rozmyślając dłużej nad tą sprawą, Mateusz przyszedł do wniosku, że jedynie kobieta potrafi ją załatwić. O powierzeniu jej Maryli mowy być nie mogło. Mateusz był pewien, że ona projekt jego natychmiast odrzuci. Pozostawała pani Linde. Mateusz bowiem nie ośmieliłby się nigdy zapytać o radę jakąkolwiek inną kobietę w Avonlei. Udał się tedy do pani Małgorzaty, a ta poczciwina odrazu zdjęła ciężar z plec skłopotanego biedaka. — Wybrać sukienkę dla Ani na Gwiazdkę? Zapewne, że chętnie to uczynię. W każdym razie jadę jutro do Carmody, więc zajmę się tem kupnem. Czy ma pan jakieś specjalne życzenie w kwestji materjału? Nie? A więc dobrze, wybiorę wedle własnego gustu. Sądzę, że w pięknym bronzowym kolorze będzie Ani do twarzy. Wiem, że William Blair otrzymał wybór bardzo ładnych rzeczy w bronzowym odcieniu. A nie życzyłby pan sobie, abym ja uszyła tę sukienkę? Jeśli Maryla się tem zajmie, Ania dowie się o podarku zbyt wcześnie, i niespodzianka będzie chybiona. Owszem, ja ją chętnie uszyję. Ależ nie sprawi mi to bynajmniej kłopotu. Lubię szyć. A zrobię ją wedle miary mojej siostrzenicy, Jenny Gillis, gdyż Ania i ona są prawie tego samego wzrostu. — Dobrze, dziękuję bardzo — rzekł Mateusz — ale... ale... nie wiem... zdaje mi się... że teraz robią inne rękawy u sukien niż dawniej. Jeśliby to nie było zbyt śmiałe żądanie... pragnąłbym, aby one były uszyte wedle nowej mody. — Bufiaste? Ależ naturalnie! Nie troszczcie się o to ani chwili. Uszyję ją wedle najświeższej mody — zapewniała pani Linde. Kiedy Mateusz odszedł, rzekła do siebie: — Przynajmniej raz biedne dziecko będzie ubrane, jak należy. Maryla wistocie ubiera ją wprost śmiesznie, i ja sama co najmniej dziesięć razy chciałam zrobić jej tę uwagę. Powstrzymałam się jednak, bo widzę, że Maryla uwag nie lubi, przekonana, że chociaż jest starą panną, zna się lepiej na wychowaniu dzieci, niż ja. Zawsze tak bywa. Tacy, co się zajmowali dziećmi, wiedzą dobrze, że niema stałych niewzruszonych metod, któreby się dały zastosować do wszystkich wychowańców. Ci zaś, co nie mieli potomstwa, sądzą, że wszystko jest równie proste i łatwe jak reguła trzech. Układasz trzy wiadome, a będziesz miał czwartą gotową. — Jednakże ciało i krew nie dadzą się podciągnąć pod zasady arytmetyki i na tym właśnie punkcie Maryla popełnia błąd. Przypuszczam, iż ubierając Anię w sposób, w jaki to czyni, hartuje w niej ducha pokory, ale kto wie, czy natomiast nie rozwija w niej ducha zawiści i niezadowolenia. Jestem pewna, że biedne dziecko musi widzieć różnicę pomiędzy swoim strojem a ubraniem innych dziewcząt. Ale że też Mateusz zwrócił na to uwagę! Ten człowiek zbudził się po sześćdziesięciu latach snu! Podczas następnych dwóch tygodni Maryla domyślała się, że Mateusz ma głowę zaprzątniętą czemś niezwykłem, lecz nie potrafiła odgadnąć, coby to być mogło. Zagadka wyjaśniła się nareszcie w wilję Bożego Narodzenia, gdy pani Linde przyniosła nową sukienkę. Maryla niczem nie zdradziła swego niezadowolenia, jakkolwiek zdawało się, że prawdopodobnie nie dowierzała dyplomatycznemu objaśnieniu przyjaciółki, jakoby podjęła się uszycia sukienki dlatego jedynie, iż Mateusz lękał się, aby Ania nie dowiedziała się zbyt wcześnie o niespodziance. — Ach, tak, więc to z tego powodu Mateusz miał taką tajemniczą minę, szeptał i uśmiechał się pod wąsem w czasie ostatnich dwóch tygodni? — rzekła Maryla nieco oschle, lecz w tonie pobłażliwym. — Domyślałam się, że Mateusz ma zamiar popełnić jakieś głupstwo, bo muszę przyznać, że nie uważam, aby Ani potrzebny był nowy strój. Uszyłam jej na jesieni trzy praktyczne, ciepłe i ładne sukienki, a wszystko ponadto jest niepotrzebnym zbytkiem. Te rękawy wymagają tyle materjału, ile starczyłoby na całą bluzkę. Rozbudzasz w Ani próżność, Mateuszu, a toć ona i bez tego jest próżna jak paw. Wyobrażam sobie, jak teraz będzie zachwycona, bo wiem dobrze, że marzyła o tych rękawach już od czasu, gdy tu przybyła, chociaż ostatnio powstrzymywała się od wspominania o tem. Obecnie bufy są modne jeszcze większe i obszerniejsze, niż dawniej, tak wielkie jak nadęte balony. W przyszłym roku modnisie będą prawdopodobnie zmuszone bokiem przechodzić przez drzwi. Poranek wigilijny zastał świat w białej, cudnej szacie. Grudzień był bardzo łagodny i oczekiwano Gwiazdki zielonej. Tymczasem w nocy spadł śnieg, który wystarczył dla nagłego przeobrażenia Avonlei. Ania zachwyconym wzrokiem rozglądała się wokoło przez zamarznięte okno swego pokoiku. Sosny w Lesie Duchów stały cudne niby opierzone, brzozy i dzikie wiśnie osypane perłami, pola jednostajnie pokryły się śniegiem. Powietrze czyste a chłodne dawało rozkosz ożywczego napoju. Ania zbiegła ze schodów, śpiewając wesoło, aż głos jej rozlegał się po Zielonem Wzgórzu. — Wesołych świąt, Marylo! Wesołych świąt, Mateuszu! Czyż to nie cudne Boże Narodzenie? Cieszę się tak bardzo, że śnieg spadł! Nie lubię zielonej Gwiazdki! Bo wszakże zwykle niema zielonej... tylko brudna, szara i brunatna. Jakże mogli ludzie nazwać ją zieloną? Ależ... ależ... Mateuszu, czy to dla mnie? O, Mateuszu! Mateusz niezręcznie rozwijał z papieru sukienkę, błagającym wzrokiem spoglądając na Marylę, która, niby to zajęta nalewaniem wody do imbryka, kącikami oczu z ukosa śledziła za Anią. Ania wzięła sukienkę i przypatrywała jej się w uroczystem milczeniu. Ach, jakaż śliczna! Najmilszy bronzowy kolor, miękki materjał o jedwabnym połysku! Spódniczka o delikatnych zakładkach i falbankach, staniczek pracowicie wymarszczony z koronkowym kołnierzykiem u szyi. A rękawy! Te były koroną dzieła! Długie obcisłe mankiety, ponad niemi zaś dwie wspaniałe bufy, rozdzielone po środku wąziutkiemi zakładeczkami i kokardami z bronzowej jedwabnej wstążki. — To gwiazdka dla ciebie, Aniu — rzekł Mateusz nieśmiało. — Ależ, Aniu... czy ci się nie podoba?... Cóż to!... cóż to!... Bo oczy Ani nagle napełniły się łzami. — Czy mi się podoba? O, Mateuszu! Ania złożyła sukienkę na krześle i splotła ręce. — Mateuszu, wszakże jest zachwycająca! O, nigdy nie potrafię dostatecznie wam podziękować? Patrzcie tylko na te rękawy! — Ach, wydaje mi się, że to sen uroczy! — Dobrze, dobrze, ale teraz zabierzmy się do śniadania — przerwała Maryla. — Muszę dodać, Aniu, iż nie uważam wcale, aby ta sukienka była istotnie potrzebna. Lecz wobec tego, że Mateusz ci ją podarował, szanujże ją. Tutaj oto jest wstążka, którą pani Linde ofiarowuje ci do warkoczy. Jest bronzowego koloru, odpowiednia do sukienki. A teraz chodź i siadaj do stołu. — Nie wiem, czy będę mogła jeść śniadanie — rzekła uszczęśliwiona Ania. — W tak niezwykłej chwili śniadanie wydaje się rzeczą zbyt prozaiczną. Wolę nasycić wzrok mój tą sukienką. Cieszę się tak bardzo, że bufiaste rękawy są jeszcze modne. Czułam, że nie potrafiłabym przeżyć tego, gdyby wyszły z mody, zanim doczekałabym się sukni z takiemi rękawami. Nie umiałabym zupełnie być zadowolona. Pani Linde postąpiła bardzo ładnie, ofiarowując mi tę wstążkę. Jestem pewna, że stanę się wkońcu dobrem dziewczęciem! Bywają chwile, że z przykrością myślę o tem, iż nie jestem wzorowa, ale ciągle postanawiam zostać nią w przyszłości. Jakto nieraz trudno jest dotrzymać postanowień, bo zdarza się, że nawiedzają nas nieprzezwyciężone pokusy. Postaram się, bezwarunkowo postaram zmienić się na lepszą! W chwili gdy prozaiczne śniadanie dobiegało końca, na kładce, poniżej ośnieżonego pagórka, ukazała się drobna figurka Djany w czerwonym płaszczyku. Ania wybiegła naprzeciw niej. — Wesołej gwiazdki, Djano! Ach, jakież cudne Boże Narodzenie! Pokażę ci coś wspaniałego! Mateusz ofiarował mi prześliczną sukienkę z takiemi rękawami! Nie umiałabym nawet wyobrazić sobie piękniejszej! — I ja ci coś przynoszę — zawołała Djana bez tchu. — Oto masz... to pudełko. Ciotka Józefina przysłała nam skrzynkę z wielu drobiazgami... a to dla ciebie. Powinnam była przynieść ci je wczoraj, ale przesyłka nadeszła o zmierzchu, a nie lubię przechodzić Lasem Duchów, kiedy już noc zapadła. Ania otworzyła pudełko i zajrzała. Na wierzchu spoczywała karta z napisem: „Dla Ani — Wesołej Gwiazdki“ a dalej para prześlicznych czarnych skórkowych pantofelków z atłasowemi kokardkami i błyszczącemi klamerkami. — Ach, Djano! To zbyt wiele! Ja chyba śnię! — A ja nazywam to zrządzeniem losu! — rzekła Djana. — Nie będziesz zmuszona pożyczać pantofli od Ruby; doskonale się składa, bo i tak byłyby za duże dla ciebie o całe dwa numery. Ładnieby to wyglądało: elf, człapiący w zbyt obszernych pantoflach! Józia Pay trjumfowałaby z pewnością! Cała młodzież szkolna Avonlei była w gorączkowem podnieceniu tego dnia, gdy należało ostatecznie udekorować wielką salę i urządzić ostatnią jeneralną próbę. Wieczorem odbył się koncert. Powodzenie było niewątpliwe. Sala przepełniona, a wszyscy występujący spisali się znakomicie. Jednakże gwiazdą wieczoru okazała się Ania, czemu nawet zazdrość w postaci Józi Pay nie odważyła się zaprzeczyć. — Ach, jakiż to był rozkoszny wieczór! — westchnęła Ania, gdy po skończonem przedstawieniu powracała z Djaną do domu, zapatrzona w ciemne, gwiazdami usiane niebo. — Zdaje się, że wyniki są jak najlepsze — rzekła praktycznie usposobiona Djana. — Jestem pewna, żeśmy osiągnęły więcej, niż dziesięć dolarów. Wyobraź sobie, że pan Allan uczyni o tem wzmiankę w dzienniku w Charlottetown. — Ach, Djano, czy wistocie nazwiska nasze będą wydrukowane? Dreszcz mnie przejmuje, gdy pomyślę o tem. Twoje solo, Djano, było prześliczne. Kiedy bisowano, czułam się dumniejszą od ciebie. Pomyślałam sobie: „to moją serdeczną przyjaciółkę tak oklaskują!“ — A twoja deklamacja, Aniu! Zdawało się, że burza oklasków zerwie dach z domu. Ów smutny wiersz był wprost boski! — Ach, ja byłam tak rozgorączkowana, Djano. Kiedy pan Allan wywołał moje nazwisko, nie pojmowałam, jak potrafię wejść na estradę. Czułam miljon oczu na sobie, i przez jedną chwilę, straszną chwilę, zdawało mi się, że głos zamarł mi w krtani. Lecz prędko oprzytomniałam i... nabrałam odwagi. Zaczęłam mówić i z początku doznawałam wrażenia, że głos mój przybywa zdala. Szczęście, że tak sumiennie uczyłam się tego wiersza i powtarzałam go tyle razy, inaczej byłabym przepadła. Czy rozpaczałam właściwie? — Owszem, rozpaczałaś wspaniale — zapewniała Djana. — Skończywszy, zauważyłam, że stara pani Slone ocierała łzy. Jakże miłą była mi świadomość, że wzruszyłam czyjeś serce. Czyż to nie romantyczne przyjmować udział w koncercie? O, będzie to dla mnie pamiętna chwila! — A czy dialogi chłopców nie były świetne? — spytała Djana. — Gilbert Blythe był wprost niezrównany. Wiesz, Aniu, uważam, że ty zbyt surowo postępujesz z Gilbertem. Czekajże aż skończę. Kiedyś opuszczała estradę po dialogu elfów, jedna z róż, wplecionych w twoje włosy, wypadła. Widziałam, jak Gilbert podniósł ją i schował do kieszonki na piersiach. Oto widzisz! Przy twojem romantycznem usposobieniu taki fakt powinien ci się niezmiernie podobać. — Obojętne są mi czyny tej osoby — odpowiedziała Ania wyniośle. — Myśli moje ani chwili nie są nią zajęte. Tegoż wieczoru Mateusz i Maryla, którzy od lat dwudziestu nie byli na żadnym koncercie, zasiedli przed kominkiem, rozmawiając o doznanych wrażeniach. Ania udała się już na spoczynek. — Wydaje mi się, że Ania wywiązała się ze swej roli znakomicie — rzekł Mateusz z dumą. — Tak jest wistocie — przyznała Maryla. — Jest to utalentowana dziewczyna, Mateuszu. I ślicznie wyglądała, rzeczywiście! Byłam przeciwna całemu temu projektowi koncertu, lecz obecnie przyznaję, że nie było w tem nic nieodpowiedniego. Naprawdę byłam dziś wieczór dumna z Ani, chociaż nie powiedziałam jej tego. — Ja również byłem dumny z Ani, lecz powiedziałem jej to, zanim poszła do swego pokoiku — rzekł Mateusz. — Będziemy musieli pomyśleć, co z nią dalej począć, Marylo. Przypuszczam, że szkoła Avonlei niezadługo przestanie jej wystarczać. — Dość mamy czasu do pomyślenia o tem — odpowiedziała Maryla. — W marcu kończy ona dopiero lat trzynaście, chociaż dzisiejszego wieczoru zdawało mi się, że wyrosła na dużą dziewczynę. Pani Linde uszyła jej sukienkę cokolwiek za długą i dlatego Ania wydaje się wyższą. W naukach wykazuje dużo zdolności, i sądzę, że postąpimy najlepiej, kierując ją w przyszłości do seminarjum. Lecz nie należy jej o tem wspominać wcześniej, niż za rok lub za dwa. — Jak zechcesz, ale nie uważam, by zastanawianie się nad tą sprawą mogło jej zaszkodzić — rzekł Mateusz. — Tego rodzaju plany dojrzewają lepiej, gdy się nad niemi więcej przemyśliwa. Ania Dostała Sukienkę Z Bufiastymi Rękawami Od. Ania dostała sukienkę z bufiastymi rękawami od: Sukienka mini z bufiastymi rękawami, , różowy, sinsay. Gdzie jest Ania czyli o nowej Ani z Zielonego Wzgórza od Netflixa from zpopk.pl Kto był najlepszą przyjaciółką ani?
Opis wydarzenia: Lucy Maud MontgomeryANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZAAdaptacja sceniczna powieści: Henryka Królikowska-Wojtyszko, Maciej WojtyszkoReżyseria: Matylda Baczyńska pod opieką artystyczną Macieja WojtyszkScenografia: Wojciech StefaniakKostiumy: Marta Śniosek-MasaczMuzyka: Zbigniew KarneckiAranżacja i nagrania: Robert ObcowskiChoreografia: Anna KarabelaKonsultacje muzyczne: Jerzy KluzowiczPrzygotowanie wokalne: Anna Podkościelna-CyzAsystent reżysera: Kamil UrbanInspicjent/sufler: Aleksandra StachObsada: Anna Zachciał, Ewa Sąsiadek, Tomasz Piasecki, Kinga Piąty, Monika Wenta, Dominika Markuszewska, Kamil Urban„Na co w waszym domutaki ktoś -Niebezpieczna, nieznana istota?!”Poznajcie, proszę Anię. To uparta jak dwa osły i dumna dziewczynka. Nie zawsze potrafi zapanować nad swoją złością i zdarza jej się powiedzieć czy zrobić rzeczy, których potem się wstydzi. Ania nie ma rodziców. Nie ma zabawek, ani książek. Właściwie jedyne co posiada, to jedna zbyt krótka sukienka, dwie wąskie koszule nocne, słomkowy kapelusz i niezwykle bujna wyobraźnia. To dzięki niej udaje się Ani przetrwać trudne chwile, ale też przez nią czasem wpada w kłopoty. Ubóstwia wymyślać romantyczne i tragiczne historie i czasem -zapominając o obowiązkach, a nawet obietnicach- ucieka w świat wyobraźni, bo tam nie ma rzeczy niemożliwych i nieosiągalnych. Nadaje imiona drzewom, kwiatom, zwierzętom, jeziorom i właściwie wszystkiemu co napotka. Kocha świat i jest go ogromnie ciekawa. Wieść niesie, że potrafi pytaniami zamęczyć człowieka. Czasem wpada w otchłań rozpaczy, ale nigdy o poranku. Uwielbia czekoladę, chociaż jadła ją tylko raz w życiu. Uważa, że strumyki to wyjątkowo radosne stworzenia, które cały czas się śmieją i bardzo je Wam jeszcze o czym marzy Ania:-O tym by mieć na imię Kordelia,-by jej rude włosy zmieniły kolor gdy dorośnie i stały się kruczoczarne, złote, lub chociaż kasztanowe,-by posiadać chociaż jedną suknię z bufiastymi rękawami-by spotkać swoją Bratnią Duszę i znaleźć Przyjaciółkę Od Serca-by mieć dom i do kogoś przynależećPewnego dnia Pani Spencer zabiera dziewczynkę z sierocińca do jej nowego domu i do nowych opiekunów. Na miejscu okazuje się jednak, że Maryla i Mateusz Cuthbertowie owszem chcieli adoptować sierotę, ale zależało im na tym, żeby był to chłopiec, który będzie im mógł pomóc w gospodarstwie, zatem dziewczynka na nic im się nie chcesz się dowiedzieć co dalej działo się z Anią Shirley i czy udało jej się spełnić chociaż jedno marzenie z listy - serdecznie zapraszamy na spektakl!Adaptacja autorstwa Henryki Królikowskiej - Wojtyszko i Macieja Wojtyszki ze wspaniałą muzyką Zbigniewa Karneckiego to wzruszająca opowieść o potrzebie miłości i akceptacji i o tym jak trudno być „obcym” dla wszystkich na świecie i o tym o ile więcej niż nam się wydaje możemy osiągnąć.„Więc, by ci nie przeszkadzać dłużej,Dziękuję za Zielone powiem, że największą troskąMoją jest aby tu pozostać.”Licencja na wystawienie utworu została wydana przez Stowarzyszenie autorów przedpremierowy 26 marca (sobota) godz. Duża 27 marca (niedziela) godz. Duża Scena.
Tak Nie. 20.3.2020 (1:31) Ania Shirley to główna bohaterka powieści, pt. ,,Ania z Zielonego Wzgórza". Była sierotą. Jej rodzice zmarli, kiedy miała 3 miesiące i od tej pory przechodziła z rąk do rąk sąsiadów, którzy nie okazywali jej miłości, tylko wykorzystywali ją, jako tanią siłę roboczą. Wielkim kompleksem dziewczynki
„Na co w waszym domu taki ktoś –Niebezpieczna, nieznana istota?!” Poznajcie, proszę Anię. To uparta jak dwa osły i dumna dziewczynka. Nie zawsze potrafi zapanować nad swoją złością i zdarza jej się powiedzieć czy zrobić rzeczy, których potem się wstydzi. Ania nie ma rodziców. Nie ma zabawek, ani książek. Właściwie jedyne co posiada, to jedna zbyt krótka sukienka, dwie wąskie koszule nocne, słomkowy kapelusz i niezwykle bujna wyobraźnia. To dzięki niej udaje się Ani przetrwać trudne chwile, ale też przez nią czasem wpada w kłopoty. Ubóstwia wymyślać romantyczne i tragiczne historie i czasem -zapominając o obowiązkach, a nawet obietnicach- ucieka w świat wyobraźni, bo tam nie ma rzeczy niemożliwych i nieosiągalnych. Nadaje imiona drzewom, kwiatom, zwierzętom, jeziorom i właściwie wszystkiemu co napotka. Kocha świat i jest go ogromnie ciekawa. Wieść niesie, że potrafi pytaniami zamęczyć człowieka. Czasem wpada w otchłań rozpaczy, ale nigdy o poranku. Uwielbia czekoladę, chociaż jadła ją tylko raz w życiu. Uważa, że strumyki to wyjątkowo radosne stworzenia, które cały czas się śmieją i bardzo je lubi. Powiem Wam jeszcze o czym marzy Ania:-O tym by mieć na imię Kordelia,-by jej rude włosy zmieniły kolor gdy dorośnie i stały się kruczoczarne, złote, lub chociaż kasztanowe,-by posiadać chociaż jedną suknię z bufiastymi rękawami-by spotkać swoją Bratnią Duszę i znaleźć Przyjaciółkę Od Serca-by mieć dom i do kogoś przynależeć Pewnego dnia Pani Spencer zabiera dziewczynkę z sierocińca do jej nowego domu i do nowych opiekunów. Na miejscu okazuje się jednak, że Maryla i Mateusz Cuthbertowie owszem chcieli adoptować sierotę, ale zależało im na tym, żeby był to chłopiec, który będzie im mógł pomóc w gospodarstwie, zatem dziewczynka na nic im się nie chcesz się dowiedzieć co dalej działo się z Anią Shirley i czy udało jej się spełnić chociaż jedno marzenie z listy – serdecznie zapraszamy na spektakl! Adaptacja autorstwa Henryki Królikowskiej – Wojtyszko i Macieja Wojtyszki ze wspaniałą muzyką Zbigniewa Karneckiego to wzruszająca opowieść o potrzebie miłości i akceptacji i o tym jak trudno być „obcym” dla wszystkich na świecie i o tym o ile więcej niż nam się wydaje możemy osiągnąć. „Więc, by ci nie przeszkadzać dłużej,Dziękuję za Zielone powiem, że największą troskąMoją jest aby tu pozostać.” Licencja na wystawienie utworu została wydana przez Stowarzyszenie autorów ZAiKS. Sponsorem spektaklu „Ania z Zielonego Wzgórza” jest DND Group Obsada występujących gościnnie jest wymienna. Premiera odbyła się 27 marca 2022 na Dużej Scenie.
Rok wydania: 2022. Ania z Zielonego Wzgórza, również Anne z Zielonych Szczytów (ang.: Anne of Green Gables) – powieść autorstwa kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery, pierwsza część cyklu powieściowego Ania z Zielonego Wzgórza. Akcja dzieje się w Kanadzie na Wyspie Księcia Edwarda w fikcyjnej miejscowości Avonlea, Carmody
Pewne czerwcowego popołudnia na Zielone Wzgórze, gdzie mieszkali Maryla i Mateusz Cuthbert przybyła mała sierota o imieniu Anna Shirley. Po przyjeździe Mateusza, Maryla była zaskoczona, że dzieckiem, które ze sobą przywiózł nie okazał się oczekiwany chłopiec ale dziewczynka. Kobieta uświadomiła sobie, że musiała nastąpić pomyłka i że dziewczynkę trzeba jak najszybciej oddać. Ania została u państwa Cuthbert na noc, ale już następnego dnia miała zostać natychmiast odwieziona do do Białych Piasków, miejscowości, w której mieszkała przełożona sierocińca, pani Spencer. W czasie drogi do miasta Ania opowiadała Maryli o swoim dotychczasowy życiu, które było ciężkie. Piastowała dzieci, przechodziła z domu do domu, aż znalazła się w owym domu sierot. W mieście pani Spencer przeprosiła bardzo za niefortunny błąd i zaproponowała inny dom dla Ani. Lecz Maryla spostrzegłszy kobietę szukającą sieroty do pomocy, zrezygnowała z oddania Anny w inne ręce. Od tego momentu rozpoczęło się wychowywanie Ani przez państwa Cuthbert Całe miasteczko Avonlea, gdzie mieszkała Ania, bardzo ciekawe było nowej lokatorki. Jako pierwsza, żeby zobaczyć małą dziewczynkę, przyszła Małgorzata Linde- przyjaciółka Maryli. Lecz po ujrzeniu Ani, bezpośrednia Małgorzata, od razu powiedziała co myśli o małym i brzydkim stworzeniu. Po usłyszeniu strasznej prawdy, Ania zaczęła krzyczeć na Małgorzatę, w równie okrutny sposób, jak on na Anię. Maryla zdziwiona zachowaniem natychmiast kazała Ani przeprosić Małgorzatę. Po bardzo długim namyśle Ania zgodziła się to uczynić. Podczas dotychczasowego zamieszkania na Zielonym Wzgórzu Ania nie poznała żadnej rówieśniczki. Dlatego pewnego dnia Maryla zabrała Anię na Sosnowe Wzgórze, gdzie mieszkała Diana Barry. Dziewczynki od razu przyrzekły sobie wieczną przyjaźń. Odtąd były prawdziwymi przyjaciółkami i nigdy się nie pokłóciły. Ania już od dawna była uczennicą szkółki niedzielnej. Raz do roku pan Bell- lektor szkółki niedzielnej- organizował wspaniały piknik dla wszystkich uczniów. Maryla oczywiście pozwoliła iść Ani na piknik, z czego dziewczynka bardzo się cieszyła. Lecz zaszła straszna tragedia. Maryla zgubiła bezcenną broszkę swojej matki i wszystkie oskarżenia padły na Anię. Za karę Maryla nie pozwoliła jej pójść na piknik. Ale Mateusz w dzień pikniku znalazł zapinkę, przyczepioną do chusty Maryli. W ostatniej chwili Maryla serdecznie przeprosiła Anię i pozwoliła pójść na zabawę. Nastał początek roku szkolnego. W klasie Ania spostrzegła chłopca który siedział na ławce obok dziewczynki. Chłopiec nazywał się Gilbert. Przez całą lekcję dokuczał Ani, aż powiedział słowa których dziewczynka bała się najbardziej- Marchewka. Zdenerwowana Ania uderzyła chłopca tabliczką, za co została wyproszona z klasy. Odtąd Gilbert stał się najgorszym wrogiem Ani.. Pewnego wieczora gdy Ania została sama w domu Maryla pozwoliła Ani zaprosić Dianę na podwieczorek. Niestety, spotkanie poniosło fatalne skutki, gdyż Ania podała wino, zamiast soku i spiła przyjaciółkę. Za karę mama Diany zakazała wszelkiego widywania się dziewcząt. Smutna Ania wymyślała różne sposoby rozmawiania z Dianą, ale wszystko na nic. Jednak pewnego wieczoru, gdy obie dziewczynki były bez opiekunów w domu, zdyszana Diana przybiegła do Ani, mówiąc jej, że Minnie- siostra Diany- ma chorobą zwaną krupem. Ania szybko pobiegła na Sosnowe Wzgórze i uzdrowiła małą Minnie Od pewnego czasu w Avonlea był nowy pastor. Ania przyjaźniła się bardzo z jego żoną p. Allan. Między innymi Maryla dlatego zaprosiła pastorostwo na podwieczorek. Na tę okazję Ania specjalnie upiekła tort, ale jak się okazało po spożyciu tortu, Ania dodała całkiem niechcący kropli walerianowych... Pewnego sierpniowego dnia Diana zaprosiła do siebie dziewczynki z klasy. Grały właśnie w ?wyzywankę?, gdy Józia wyzwała Anię, żeby przeszła po dachu domu. Ania dla sprawy honoru zgodziła się, lecz już po paru krokach spadła z dachu. Okazało się, że upadek miał tragiczne następstwa, bo Ania złamała nogę w kostce. Tak więc pozostała w domu sześć tygodni, a do szkoły przyszła miesiąc po rozpoczęciu nowego roku szkolnego. Wychowawczyni klasy, panna Stacy, postanowiła urządzić wraz z swoimi wychowankami Bożonarodzeniowy koncert w Domu Ludowym. Ania miała grać jedną z większych ról z czego bardzo była dumna. Dlatego gdy nadeszło Boże Narodzenie Mateusz bardzo chciał zrobić prezent Ani w postaci wymarzonej sukienki z bufiastymi rękawami, żeby miała w czym wystąpić podczas koncertu. Oczywiście koncert bardzo się udał, a piękna sukienka podtrzymywała na duchu Anię. Anię od zawsze dręczyły jej ?marchewkowe? włosy. Dlatego, gdy pewnego razu Maryla wyszła, Ania kupiła od wędrownego kupca tubkę z farbą do włosów. Niestety, farba miała kolor zielony, a nie jak zapewniał kupiec- czarny. Po tym zajściu włosy Ani ścięto. Dziewczynka nigdy w życiu nie czuła się tak upokorzona jak tamtej chwili... Minęło już dużo czasu od niefartownego wypadku z zielonymi włosami Ani. Włosy dziewczynki już znacznie przyciemniały i można je było nazwać kasztanowymi, co bardzo radowało Anię. Niedawno Ania przerabiała lekturę ?Eleine?. Wiersz ten bardzo Ani do gustu, więc Ania postanowiła zainscenizować treść lektury. Ale sztuka skończyła się fiaskiem, bo martwa Eleine (którą grała oczywiście Ania) o mało co nie zatonęła w dziurawej łodzi. Gdy Ania wisiała na palu wystającym z jeziora, podpłynął do niej Gilbert. Dziewczynka nie miała wyjścia, więc przyjęła pomoc chłopca. Ale gdy Gilbert poprosił Anię o przyjaźń dziewczynka stanowczo odmówiła. Później jednak żałowała, ale duma nie pozwoliła jej przebaczyć Gilbertowi. To był już ostatni rok szkoły. Gilbert i Ania byli zaciętymi wrogami nie tylko w stosunkach koleżeńskich jak i w pierwszeństwie w nauce. Raz najlepszą uczennicą klasy była Ania, a raz Gilbert. Obydwoje dążyli do tego samego- być najlepszym. Tak więc pani Stacy sporządziła specjalne zajęcia dla tych, którzy chcieli by w przyszłości pójść do seminarium i zostać nauczycielem, pastorem, itp. Pod koniec roku szkolnego Ania została zaproszona do wyrecytowania wiersza na koncercie w Białych Piaskach. Ania oczywiście zgodziła się i w niedługim czasie wyjechała wraz z Dianą, Janką i Billim (kuzynem Janki) na koncert. Po wyrecytowaniu wspaniałego wiersza, Anię pożegnano burzą oklasków. W ten sposób Ania ujawniła swój wielki talent. Ten dzień długo oczekiwany był przez Anię. Otóż wyjeżdżała do seminarium w Charlottetown. Nauka szła jej bardzo dobrze, chodź czasami miewała chwile załamania. Rok upłynął jej bardzo szybko, a końcowe egzaminy poszły jak z płatka. Oczywiście konkurencja Gilberta i Ani również w seminarium dawała się we znaki, ale nikt seminarium nie opuścił poszkodowany, bo Ania zdobyła stypendium, a Gilbert złoty medal w nauce. Ania nie wiedziała, czy ma pozostać w domou z Marylą i Mateuszem, czy udać się na studia do Redmond, które trwały cztery lata. Sprawę o wyjeździe przesądził tragiczny epizod w życiu dziewczyny. Dotychczas tarapaty i problemy jakie stawały na życiu Ani wydawały się poważnymi zdarzeniami, ale przy tej tragedii to były zwykłe drobnostki. Mateusz umarł, a całe życie Ani w jednym momencie runęło w gruzach. Skromny i cichy Mateusz stał się nagle sensacją w miasteczku. Ania zrozumiała, że wszystko będzie inne. Nie jest już małą dziewczynką, zadziorną, popełniającą błędy na każdym kroku. Stała się kobietą, której życie straciło sens. Wiedziała, że w takiej chwili nie może opuścić Maryli. Podjęła tą trudną decyzję bez żadnego zawahania i pozostała na Zielonym Wzgórzu.
. 193 488 103 374 199 497 175 123

sukienka z bufiastymi rękawami ania z zielonego wzgórza